Jest u mnie od listopada 2009 roku .Kupiona ze Stanów ,prezentowała się tak:
Śmieszna ,mała ,ale cóż to był dla mnie za rarytas !
Marzyłam o niej ,pożądałam i udało się ...
Bałam się czy sobie poradzę ,słyszałam że jest trudna a nawet bardzo trudna .Teraz mogę obalić mit i polecić wszystkim miłośnikom hoi.Według moich doświadczeń i spostrzeżeń : trudna nie jest ,kapryśna nie jest - o ile damy jej święty spokój , nie ukatrupimy nadopiekuńczością i zapewnimy 3 podstawowe czynniki niezbędne do prawidłowego rozwoju (o tym poniżej)
Zobaczcie sami - zdjęcia dzisiejsze :
Na dzień dzisiejszy ,niespełna półroczna sadzonka ma ponad 60 cm wzrostu i produkuje pęd kwiatowy .
Oczywiście nie będę na niego chuchała i dmuchała bo wtedy z pewnością go zrzuci ( tak,tak ,kotka też można zagłaskać na śmierć :-)) ,zostawię praetori samą sobie ,nie będę co 5 minut obracała doniczki i oglądała pypcia kwiatowego (ona tego nie cierpi) dam tylko dobre jedzonko (nawóz Schultz storczykowy ) i do picia kranówki ;-) O efektach powiadomię :-)
Pochodzi z tropików (Tajlandia ,Sumatra ,Borneo...) kocha więc stale wilgotne podłoże ,wysoką wilgotność powietrza i ciepełko,ciepełko ,ciepełko.Ot cała instrukcja obsługi.Powodzenia!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Wam za słowa pozostawione w komentarzach. Jesteście zawsze tutaj mile widziani!
Thank you for all your words.
Your comments are always very welcome.