Strony

sobota, 12 kwietnia 2014

Hoya parasitica ‘Nort Habli’ & Hoya elliptica ‘Philippines’

 

 

Prawda że ładna z nich para ?

IMG_0903

IMG_0904

IMG_0907

IMG_0909

IMG_0910

IMG_0916

IMG_0919

IMG_0923

IMG_0887

 

 

***

 

Jak ja uwielbiam wyroby ludzkich rąk ! Mam do takich przedmiotów ogromny szacunek i zajmują w moim domu szczególne miejsce. Produkty robione z sercem, miłością, od których bije mega pozytywna energia, to coraz większa rzadkość w dzisiejszych czasach, w czasach gdy wiekszość rzeczy  produkowane jest na skalę masową przez maszyny, w czasach niestety : tandety i kiczu. Jakież było moje zdziwienie gdy trafiłam ostatnio  przypadkowo do Tesco, w jednym z wiekszych miast, w którym są kasy samoobsługowe. Kasjerki - ludzie po prostu, zastąpione są przez komputery zwyczajnie. Być może dla wielu z Was to standard, ale dla mnie - kobity ze wsi, to nie do pomyślenia.  Mimo iż miałam pół koszyka produktów - sorry, ale ja nie będę gadała z maszyną, nie podoba mi się to i nie będę robiła zakupów w takim sklepie. Do czego zmierzamy ja się pytam ? Czy zmierzamy do czasów gdzie człowiek nie będzie już nic wart ?

A wracając do tematu - oto stałam się szczęśliwą posiadaczką cudownego wianka, uplecionego własnoręcznie ( w 90 % z naturalnych produktów ) przez przezdolną babeczkę . Jestem zachwycona realnością tej kompozycji, kwiaty są tak autentyczne, że odwiedzający nas goście mają ochotę je powąchać   Uśmiech Wianuszek zawisł na drzwiach z wiatrołapu do korytarza i stanowi zieloną zapowiedź tego co wewnątrz ....

 

IMG_0701

IMG_0702

IMG_0704

IMG_0705

IMG_0706

IMG_0707

 

Uciekam dalej sadzić tuje  z którymi walczę dzielnie od kilku dni ( sama na siebie ukręciłam bat, kto mi kazał kupić ich aż tyle, no kto ? ) , a wieczorkiem poodpisuję na wszystkie zaległe emaile.

Do ‘niebawem’ moi mili  i dziękuję że tu wpadacie,

cmook

Edyta

Ps. Jeżeli jesteście ciekawi co słychać u moich roślin ostrojowatych - zerkajcie na mojego drugiego bloga  TUTAJ , oj dzieje się tam trochę, a to dopiero wstęp do tego co będzie się działo - niech no tylko zaczną kwitnąć achimenesy i kohlerie...

5 komentarzy:

  1. E, tam! Jak mam stać pół godziny w kolejce w Leroyu, żeby zapłacić za jedną-dwie rzeczy, to walę do automatu, jak w dym. W spożywczym, jeszcze mi się nie zdarzyło, ale tam kolejki jakoś szybciej się posuwają... Mam wrażenie, że kasjerzy po paru godzinach młyna, najmniej mają ochotę na konwersacje, a ja od pogawędek mam sklep osiedlowy i budki na bazarku. Myślę, że się przekonasz, że to rozwiązanie też miewa dobre strony.
    Aha, mam też obserwację, że dodatkiem do kas samoobsługowych jest zawsze człowiek, bo co chwila kasa piszczy, że coś jest nie tak i ludź do pomocy jest niezbędny, na przykład kiedy kupuje się coś tak lekkiego, że kasa nie czuje ;)

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie - wszystko przez to że człowiek biegnie, biegnie, biegnie, ciągle się gdzieś spieszy i wiecznie nie ma czasu. Nie chodzi mi o pogawędki o 'dupie Marynie' w sklepie, ale czasami trzeba o coś zapytać na temat kupowanego produktu albo wyniknie problem np. z ceną. Ja chyba jestem starej daty jednak i nie pasuję do teraźniejszości..

      Usuń
  2. Ja też sobie chwalę. Można pozbyć się całej masy żółtków :-), która czasami nagromadzi się w portfelu, a sprzedawcy rzadko chcą taką drobnicę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech sobie nie chcą :-)) Wyjścia za bardzo nie mają, to przecież też pieniądze i w dalszym ciągu można nimi płacić.
      A no widzicie dziewczyny, Wy jesteście 'miastowe' a ja 'wsiok' i jak widać podejście inne... U nas w Olkuszu nie ma takich samoobsługowych sklepów ( na szczęście :-P )

      Usuń
  3. Za, mam jeszcze to, że nie lubię być poganiana. Często kasjerki siedzące na taśmie strasznie szybko przerzucają towar przez czytnik, ja nie nadążam zabierać i i zaczyna się gromadzić fura, potem kasjerka czeka, czeka, wymownie spoglądając, kiedy ja to wszystko zabiorę, bo jej kolejkę wstrzymuję. A tak, swoim rytmem sobie przerzucam i powolutku na spokojnie układam w torbie. Nie cierpię być poganiana, jakbym na czas właśnie żyła.
    A, znowu jak idę na bazar to też nie lubię pogawędek. Bierze to się stąd, że w mieście żyje się bardziej anonimowo, nie znam kramarek z bazaru, to o czym mam z nimi gadać?
    Choć nie powiem, czasami brakuje mi 'wiejskiego' klimatu, tej powolności w życiu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za słowa pozostawione w komentarzach. Jesteście zawsze tutaj mile widziani!
Thank you for all your words.
Your comments are always very welcome.