Spieszę donieść co u mnie, ponieważ dostaję sporo maili z prośbą o posta poremontowego poddasza. Tak jak obiecałam - post będzie, jak tylko remont się skończy, a ja dopieszczę pomieszczenia i dopracuję wszystko na ostatni guzik. Póki co - w dalszym ciągu remont, remont i jeszcze raz remont. Co prawda ekipa remontowa uporała się już z najgorszymi pracami typu : wylewki, ścianki działowe, ocieplenia. Jesteśmy już po wyborze podłóg, farb. Terakota w przedpokoju na poddaszu położona. Drzwi i futryny są już na swoich miejscach. Przede mną malowanie i położenie podłogi w pokoju Oli ( takie prace wykonuję sama, z największą przyjemnością i starannością ) Gdy się z tym uporam - przyjdzie czas na meble ( oczywiście Ikea ) i coś, co sprawia że wnętrza mówią kim jesteśmy, czyli nasze pomysły na dodatki, które tworzą indywidualny klimat. To lubię najbardziej. Pozamawiałam już kilka drobiazgów z moich ulubionych sklepów internetowych i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać końca prac. Schody przyjadą dopiero na początku grudnia, więc na pewno wcześniej zdjęć nie będzie
Wstrzymuje mnie praca zawodowa, co prawda przeniosłam ją w tej chwili na tyle na ile mogłam - do domu, czasem jednak muszę być osobiście w kilku miejscach. Do tego doszło paskudne przeziębienie ( nie ma to jak wychodzić z psem ‘za potrzebą’ w koszulce na ramiączkach przy temperaturze 7 stopni na zewnątrz, bo to przecież tylko chwilka... Ehh... człowiek jest niepoważny )
Oranżeria już przygotowana do zimy. W celu ocieplenia pojedynczych szyb - dociepliłam je w ubiegłym roku folią bąbelkową. Nie ruszałam tego przez cały letni sezon, latem również sprawdzało się idealnie - oranżeria lepiej trzymała wilgoć. W tym roku dociepliłam podłogę, na której mam zwyczajny gres - ułożyłam 1cm styropian, na to folia i dekoracyjne dywaniki. Teraz żadna zima moim rośninom nie będzie straszna. Walczę o każdy stopień Celsjusza aby roślinom były jak najlepiej. W ciągu dnia jest ok 22-23 stopni ( gdy jest słonecznie, temperatura wzrasta nawet do 30 ) nocą natomiast jest ok. 17-18 stopni, gdy przyjdą mrozy nocą temperatura nie powinna spaść poniżej 15. To mnie w 100 % satysfakcjonuje.
Rośliny póki co, nie czują zupełnie że nastała nam jesień i wielkimi krokami zbliża się zima.
Kwitną :
po raz kolejny : Hoya sp. Palawan GPS 9076
w dalszym ciągu pomarańczowa Hoya multiflora ‘Milky Way’ ( to chyba rekordzistka, jeżeli chodzi o długość kwitnienia )
w dalszym ciągu Hoya sp. Sulawesii ( incurvula ? )
i w dalszym ciągu : Hoya heuschkeliana yellow
Szykuje się do kwitnienia hoja, która raczej w Polsce jeszcze nie kwitła ( oraz kilka innych, mniej spektakularnych ) Nie jest to ani caudata, ani flagellata , ale z tej samej rodziny... wiecie już co to ?
Kto pierwszy prześle mi odpowiedź na maila - otrzyma hojowy prezent.
pączki ma podobne do hoi flagellata, która tak kwitła u mnie w ubiegłym roku :
Kwitną również prezentowe storczyki, które rozgościły się na kuchennym parapecie ( hmm... ktoś chce koniecznie abym zaraziła się chorobą zwaną storczykozą ? nigdy nie mówię nigdy... ale jeszcze nie teraz choć przyznam że zauroczyły mnie baaaardzo )
Natomiast episcie z kuchni powędrowały do oranżerii, która już jest maxymalnie przepełniona
***
Na koniec wiersz, który w swej prostocie maxymalnie mnie ostatnio zauroczył. Wierzycie w cuda ? Ja tak. Być może dlatego że sama przeżyłam cud - dokładnie 15 lat temu, na początku grudnia 1998 roku ( zbliża się rocznica ). Moje życie jest cudem i to że jestem, choć wg. medycyny 15 lat temu powinno mnie już nie być.
Co by było, gdybyś zasnął ?
I gdybyś miał sen ?
A w tym śnie udałbyś się do nieba
i tam zerwał dziwny i piękny kwiat ?
A po obudzeniu trzymałbyś
ten kwiat w dłoni ?
To co ?
Co wtedy ?
/Samuel Taylor Coleridge/
*
Do następnego, mam nadzieję - kwitnącego posta
xoxo,
Edyta
PS. Mam spore zaległości w odpisywaniu na maile, wybaczcie mi to Odpisuję sukcesywnie, zaczynając od tych najstarszych... W najbliższym czasie postaram sie nadrobić wszystkie zaległości.