Otrzymałam ją od znajomego, wraz z kilkoma innymi nieoznaczonymi hybrydami. Nie ma jeszcze nazwy, ale to tylko kwestia czasu... Zakwitła błyskawicznie i zachwyciła mnie pięknym kolorem i zapachem kwiatów.
Hoya New Hybrid I
***
Czas mi jakoś ostatnio przecieka przez palce. Nie wiem czy Wy też tak macie ? Wstaję bardzo wcześnie, spać chodzę grubo po północy, a wyrobić się ze wszystkim nie mogę. No ki czort ? Im więcej pracuję, tym więcej pracy. Chyba się starzeję... Bo tak ponoć jest, że jak człowiek się starzeje, to robota mu nie idzie ;-) To zapomina. To zaś sobie przypomina w nieodpowiednim momencie. Właśnie tak mam... Znów się chyba do porządku doprowadzić muszę, żeby mnie życie nie uprzedziło i żeby mi w pięty nie poszło :-) Dobry, świąteczny czas nadchodzi, w sam raz na przemyślenia i na wyhamowanie troszkę. Jak to dobrze że jeszcze resztki samodyscypliny mi zostały.
***
Zajrzę tu jeszcze przed Świętami :-) do przeczytania zatem ~
pozdrawiam Was ciepło i słonecznie
Ps. Zrobiłam sobie tatuaż. Drugi. Na stopie. Inspiracją były liście hoi sp. Gunung Gading. Stało się więc - jestem hojami naznaczona na całe życie ! Pokażę, pokażę :-) niech no się tylko ogarnę trochę. Pokażę też te nowości tegoroczne które obiecałam pokazać { mam nadzieję że jeszcze w kwietniu } Pa.