Uwierzycie ?
Samej mi trudno uwierzyć że się udało ...
Regularnie, przez otwarte okna, do mojej oranzerii wlatują osy, pszczoły, muchy i inne fruwaki. Mrówki też są częstymi gośćmi.
Najwidoczniej którejś z nich spodobała się Hoya papaschonii, postanowiła poznać ją z biska i tym samym zapylić.
Sztuczne zapylanie hoi jest bardzo, bardzo trudne. Narządy rozrodcze tych roślin są tak maleńkie, że trudno precyzyjnie, nie uszkadzając kwiatu, wykonać ten zabieg. Nie mówiąc już w ogóle o hoi papaschonii, której kwiaty to wyjątkowe mikruski.
Jak widać, najwierniejszymi sprzymierzeńcami są małe owady, ich aparaty gębowe i cieniutkie odnóża.
Natura górą !
Z tego co zauważyłam torebki nasienne będą 3 ! Z jednego kwiatu wychodzą aż dwie ( wow ! ) a z drugiego jedna. W sumie były 4 kwiaty - zapylone zostały 2.
Hoya papaschonii - seed pod
To wyjątkowo sympatycza hoja. Szybko rośnie, znów chce kwitnąć !!! do tego zaczęła produkować liście o cudownie falbankowych brzegach. Uprawiam ją w mchu sphagnum.
Hoya papaschonii - flower buds
Hoya papachonii - wonderfully wavy leaves
***
W pokoju mojej córeczki, zawisł wczoraj cudny łańcuch cotton ball lights, w wybranych przez nią jesiennych kolorach.
Jestem zachwycona dekoracją do tego stopnia, że podobny łańcuch znajdzie się niebawem w moim salonie
Buziaki serdeczne i do miłego,
Edyta