Już się nie mogę doczekać kiedy pąki pękną… To będzie chyba pierwsze kwitnienie w Polsce…
Kto zgadnie co to za hoja szykuje mi taką piękną niespodziankę ??? Kto zgadnie pierwszy, ten ma u mnie 2 sadzonki tej hoi.
Już się nie mogę doczekać kiedy pąki pękną… To będzie chyba pierwsze kwitnienie w Polsce…
Kto zgadnie co to za hoja szykuje mi taką piękną niespodziankę ??? Kto zgadnie pierwszy, ten ma u mnie 2 sadzonki tej hoi.
Wyhodowana jak zwykle – od maleńkości. Stanowisko południowe, oranżeria.
Chciałabym żeby zakwitła. Kwiaty są piękne, ponoć pięknie pachną …
***
Wybraliśmy się z Synem rowerami, 2 km przez las - na zamek ...
Ale było fajnie :-)
***
Otrzymuję bardzo dużo maili, na temat miejsca w którym mieszkam. Że okolica ładna, że własny dom i ogród, że to ogólnie fajna sprawa, że zazdrościcie ... I znowu odpisuję to samo, po kilkanaście razy... więc napiszę tutaj.
Powiem tak :
Gdyby ktoś, kto ma 20, 30, 40, 50, 60 lat, ktoś, kto zawsze mieszkał w mieście, a marzy o własnym kawałku ziemi i nieba, zapytał mnie : jak ? czy warto ? czy nie za późno ? czy dam radę ? - opowiedziałabym : sprzedawaj ten swój blok czym prędzej, pakuj swoje manatki i uciekaj na wieś. Kupuj stary dom i remontuj, a jak Cię stać: to kupuj ziemię i buduj. Poszukaj nowej pracy, pooddychaj ciszą, posłuchaj jak ćwierkają ptaki, pij kawę w piżamie w ogrodzie i lataj boso po trawie, czyli po prostu żyj ... Niemożliwe? Dlaczego? Przecież innym się udaje to i Tobie się uda.
Kochani, życie jest tylko jedno, w dodatku tak krótko trwa ... Spełniajmy swoje marzenia. Jeżeli naprawdę tego pragniecie - nikt i nic Was nie powstrzyma. Ja zaryzykowałam. Włożyłam w to miejsce mnóstwo pracy i serca i czynię to nadal, bo ono wciąż tego wymaga.
Czy jest łatwo ?
Nie, nie jest.
Dom, to po pierwsze : skarbonka bez dna, a po drugie to stwór, który wymaga ciągłej opieki ( jak dziecko :-) i mnóstwa ciężkiej pracy. Wylądowałam na tym moim końcu świata, 8 lat temu, zostawiając duuuużo za sobą i rozpoczynając zupełnie od nowa. Były kłótnie, bo ja jestem typem apodyktycznym, a mój Mąż jest uparty jak osioł... Było ciężko, ale gdybym się cofnęła do czasu gdy podejmowałam decyzję, zrobiłabym bez wahania to samo. Czas biegnie, wytrwałość i ciężka praca owocują. A że problemy czasami są ? Każdy je ma. Czy warto ? Tak. Bo czasami jest dobrze jak jest trudno, wtedy bardziej się pewne rzeczy docenia. Są rzeczy o które warto walczyć, są marzenia – które warto spełniać…
Ps. Pytacie też, czy można wynająć u nas pokój/kwaterę na wakacje ? Niestety nie. Mieszkamy sobie tutaj najnormalniej w świecie, jak zwykła rodzina i nie prowadzimy niestety usług agroturystycznych.
***
Niedzielne serdeczności ślę
Edyta
Z taką nazwą kupiona, tajlandka …
Faktycznie korona jest lekko ‘Pinkish’ – a już myślałam że to ściema …
Do jutra, a dziś miłej soboty dla wszystkich
– ja uciekam na wycieczkę rowerową z Synem :-)
Edyta
Kupiona od szwedki kilka miesięcy temu. Powinna mieć chyba nazwę pottsii Chiang Mai – bo jest to raczej pottsii, tyle że znaleziona w Chiang Mai ( północna Tajlandia ) … Zaczęła rosnąć dopiero wiosną tego roku.
***
Pozostając w truskawkowym temacie, pragnę Was skusić na niesamowity, prosty i pyszny deser, z tymi właśnie owocami. Gwarantuję że Wam posmakuje :-)
Truskawkowa pokusa
1kg truskawek
pół litra śmietany kremówki
cukier waniliowy
Truskawki oczywiście umyć, oberwać szypułki. Połowę z nich pokroić w plastry lub ćwiartki, zasypać cukrem waniliowym, wymieszać. Kto ma ochotę może użyć więcej cukru (czy to białego czy brązowego, my używamy go raczej niewiele) aby deser był bardziej słodki. Drugą połowę zmiksować blenderem ( można również dosypać deczko cukru ). Śmietanę kremówkę ubić. Przekładać warstwami : pokrojone truskawki z cukrem - na to bita śmietana - na bitą śmietanę zmiksowane truskawki i od nowa ... dopóki Wam starczy szklanki, pucharka, czy co tam macie :-)
Smacznego :-)
truskawkowo pozdrawiam i do następnego …
xoxo
Edyta
Zobaczcie jakich ładnych plamek dostała moja ‘Beritka’ w oranżerii
Ogólnie, roślina wygląda jak by ją ktoś chlapnął pędzlem … Baaaardzo mi się podoba ;-)
***
Właśnie kwitną róże jadalne. To najlepszy czas na zbiór płatków. Są niezastąpione, pyszne, aromatyczne i bardzo zdrowe. Kto ma ochotę, podaję kilka sprawdzonych przepisów.
Konfitura z płatków róży
25 dag płatków róży cukrowej
50 dag cukru
łyżeczka kwasku cytrynowego
(proporcje są takie: cukru 2 razy tyle ile ważą róże)
Usunąć białe końce płatków, zalać wrzącą wodą. Odcedzić, odcisnąć. Ucierać w makutrze (lub blenderem) z cukrem aż otrzymamy konsystencję dżemu. Potem całość wymieszać z kwaskiem i nakładać do wygotowanych lub wyparzonych w piekarniku suchych słoiczków twist, położyć bibułkę posmarowaną spirytusem lub wódką i zamknąć zakrętkami też wyparzonymi.
Przechowywać w ciemnym miejscu, w miarę chłodnym.
Cukier różany
duża garść oczyszczonych płatków różanych ( róży jadalnej )
1 szklanka cukru
Płatki róży oczyszczamy z białych końcówek, rozcieramy w blenderze. Dodajemy do cukru i dokładnie łączymy składniki.
Gdy cukier się zabarwi przekładamy na tacę, przykrywamy bawełnianą ściereczką i zostawiamy do wyschnięcia. Może to trwać nawet 2 dni. Najlepiej sprawdzić czy cząstki płatków są jeszcze wilgotne rozcierając je między palcami.
Cukier nadaje się do herbaty, a także do dekoracji i aromatyzowania ciast i ciasteczek. Smak jaki uzyskamy zależy od gatunku róży, który wykorzystamy i oczywiście ilości płatków. Aromat róży utrzymuje się przez okres 6 miesięcy.
250 g płatków dzikiej róży cukrowej
500 ml wody
400 g cukru (pół na pół biały i brązowy)
sok z połowy cytryny (lub pół łyżeczki kwasku cytrynowego)
Wodę zagotować rozpuszczając w niej cukier. Wrzątkiem zalać płatki, dodać sok z cytryny i zamknąć na kilka dni. Po czym przecedzić i używać:) Do herbaty, ciasta, ponczu, wody sodowej…
Po otwarciu słoja, tak intensywnego zapachu róż jeszcze nie czułam!
Odcedzone płatki mają jeszcze mnóstwo aromatu, więc też można je wykorzystać, na przykład: jako nadzienie do bułeczek drożdżowych:)
Herbatka z płatków róży i chabrów
Garść białej lub zielonej herbaty
Garść ususzonych płatków róży
Garść ususzonych płatków chabrów
Garść ususzonych poziomek lub malin
***
Korzystając z cudnej pogody, zapuściłam się wczoraj na okoliczne pola, łąki, lasy na ziołobranie ... Wróciłam z pełnym koszem. Zioła zawisły na kuchennym zielniku, a ja sobie dyndałam w hamaku z ulubioną lekturą, w międzyczasie plotąc wianki z polnych kwiatów ... :-) Nie ma to jak wiocha.
a takie oto widoki spotkałam po drodze …
jak cudownie jest wdychać co dzień, wiejskie powietrze … rano pachnące wilgotnym lasem, po południu – rozgrzaną łąką, choć tak blisko mam do cywilizacji, czasami mam wrażenie że mieszkam na końcu świata …
Tutaj widać kawałek daszku mojego domu.
I love the countryside ♥
Miłego dnia moi poczytywacze :-)
Edyta