*

Na imię mam Edyta i od lat hobbystycznie uprawiam rośliny.
Hoje to moja wielka roślinna miłość! Ściągam je skąd się da ... Z najdalszych zakątków Europy i świata.
Poszukuję wciąż nowych gatunków i odmian tych wspaniałych roślin. Podziwiam kwitnienia, zakochuję się w liściach.To jak narkotyk ...
Moja kolekcja, licząca ok.900 gatunków i odmian hoi, stale się powiększa, a mój dom coraz bardziej przypomina las deszczowy.
Zapraszam do odwiedzin.


*

piątek, 27 lipca 2018

Hoya ilagiorum i opryskiwacze Gardena




Opublikowana w Asia Life Sciences 20 (2): 263-269 (2011) jako Hoya ilagii. Zgodnie jednak z zasadami : jeśli publikacja została przeprowadzona przez kilku autorów, w nazwie należy użyć przyrostka -iorum, a nie -ii błąd ten został naprawiony bez nowej publikacji, a prawidłowa nazwa tej hoi brzmi : Hoya ilagiorum


Hoya ilagiorum jest endemitem pochodzącym z Filipin. W uprawie łatwa, lubi jasne stanowisko, ale liczyć się należy z tym, że im więcej słońca tym jaśniejsze kwiaty.


Kwiaty przepięknie pachną !



Hoya ilagiorum






















***

Otrzymuję bardzo dużo zapytań odnośnie opryskiwaczy : jaki mam, jaki polecam, jaki najlepszy, czy warto kupić ten, czy lepiej inny... Odpisuję na każdą wiadomość indywidualnie, ale może warto napisać też tutaj. Moja odpowiedź zawsze jest jedna - najlepsze opryskiwacze jakie dotychczas miałam to opryskiwacze Gardena. Jak dla mnie - nie ma fajniejszych.

Mam trzy. 

Pierwszy ( comfort opryskiwacz ciśnieniowy 3 litry ) jest ze mną od roku 2013 ! Tak, mam go 5 lat. Trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Te opryskiwacze są tak dobrej jakości, że można cieszyć się ich użytkowaniem bardzo, bardzo długo. Użytkowany jest codziennie do zraszania roślin w domu i oranżerii, ale również do podlewania mniejszych sadzonek ( ma praktyczną, zakrzywioną dyszę i regulowany strumień wody ) Roślin mam dużo, więc opryskiwacz ciśnieniowy to konieczność.






Drugi duży opryskiwacz ( opryskiwacz ciśnieniowy 5 litrów ) konieczny był odkąd zaczęłam prewencyjnie opryskiwać rośliny na wypadek chorób grzybowych i szkodników. Fajnie mieć dwa oddzielne, bo ten który służy do oprysków, przenika jednak zapachami środków chemicznych. 

Mały natomiast ( comfort opryskiwacz 1 litr ) jest zawsze pod ręką gdy go potrzebuję, sprawdza się zwłaszcza gdy przychodzą rośliny i przed wniesieniem ich do oranżerii muszę zrobić szybki oprysk zapobiegawczy na wypadek nieproszonych gości ;-) 





Moja miłość do Gardeny objawiła się też innymi narzędziami do kolekcji ;-) które również polecam - są bardzo dobrej jakości. Nożyczki na przykład mają specjalnie szlifowane ostrze, wykonane ze stali nierdzewnej, które gwarantuje precyzyjne cięcie łodyg roślin bez szarpania ich, czy też miażdżenia. Na nożyczki i sekatory firma daje 25 lat gwarancji, to mówi samo za siebie. 










Pięknego weekendu Wam życzę i do przeczytania niebawem











piątek, 20 lipca 2018

Ogrody Watykańskie - część II włoskiej opowieści.




Mój mąż wie jak kocham przyrodę, rośliny...  Pogodził się z tym już dawno temu, że po pierwsze to ja jestem kobietą "w związku z naturą", po drugie dopiero - z nim.
No tak już mam i nic na to poradzić się nie da. 

On wie że fajne perfumy czy torebka Michaela Korsa, to na mnie raczej słabo działają...
On wie co na mnie zadziała ;-)  

No i załatwił mi te Ogrody Watykańskie, skubaniec jeden. Niespodziankowo, kiedy to myślałam że już koniec atrakcji... Jak wisienkę na torcie na koniec zostawił, dopełnił.

No co tu dużo mówić, przez jeden dzień byłam w RAJU.


Watykan jest pełen turystów. Plac Świętego Piotra roi się od ludzi, szczególnie w sezonie wakacyjnym tłumy są ogromne. Upał wokół betonowych murów jest niemiłosierny. Wszędzie kolejki. Wszelakie zapachy są bardzo intensywne. Multum ulicznych sprzedawców, którzy oferują szale, selfie-sticki, kapelusze, butelkę chłodnej wody... Ludzie przekrzykują się w różnych językach. Dzieci piszczą, płaczą, śmieją się, krzyczą. Przesyt, nadmiar, chaos. Fajne ale na chwilę, na chwilę dłużej - męczące. I nagle wszystko znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy przechodzimy przez bramę, pilnie strzeżoną przez Gwardię Szwajcarską.

O Boże jak tu cicho. 

Wydaje się że czas tu wolniej płynie... Nie ma tłumów, nie ma krzyków, choć... przepraszam bardzo, w oddali już słyszę krzyki papug, cykają cykady, szumi woda, ale dźwięki to milsze dla mych uszu. Serce mocniej bije, to tak jakbym wracała do domu, gdzie wszystko bliskie i najmilsze. 

Mijamy Dom Św. Marty ( tutaj mieszka Papież Franciszek, w chwili gdy robiłam to zdjęcie, był w domu, ponieważ drzwi wejściowe są obstawione ) i wiem że mogłabym już biec, żeby znaleźć się tam jak najszybciej, na boso najlepiej... W tych ogrodach...

Ale obciachu robić mężowi nie mogę, w końcu nie jestem 'u siebie na wsi' :-))
Zachowywać się wypada ;-)








No i tutaj zaczyna się nasza wędrówka
. Jesteśmy praktycznie sami, a wokół nic i wszystko.


"A droga wiedzie w przód i w przód
Choć zaczęła się tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak jak mogę…
Skorymi stopy za nią w ślad –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę"
J.R.R. Tolkien
































Mijamy dom w którym mieszka emerytowany Papież Benedykt 




i dalej
i wyżej

cykady cykają, różnokolorowe papugi oblepiające drzewa chcą je przekrzyczeć, choć to raczej niemożliwe, ale próbują, oj jak próbują...















Tutaj miejsce w którym uwielbiał przebywać w samotności nasz kochany Św. Jan Paweł II











Polski akcent :











































Ogrody Watykańskie to zdecydowanie jedno z najbardziej magicznych miejsc w jakim byłam. Nie chodzi tu nawet do końca o piękno przyrody, widok zadbanych roślin, fontann których jest tu ponad 100 ! w każdym zakątku praktycznie. Tutaj odczuwa się coś więcej. Coś, co trudno zdefiniować... Nazwać. To trzeba poczuć. Spokój serca, bezgraniczna radość duszy, wdzięczność, zachwyt... Jestem pewna że jest to namiastka nieba na ziemi.