To druga książka o hojach, w mojej biblioteczce. O pierwszej pisałam TUTAJ
Kupiłam ją bezpośrednio od autora ( cena wraz z przesyłką 110 zł )
The Genus Hoya – Species & Cultivation
To ładny album. Twarda oprawa, elegancki, kredowy papier, a na nim piękne zdjęcia. Niestety, mimo iż książki nie zaczęłam jeszcze czytać ( zostawię to sobie ma długi weekend ) a jedynie przejrzałam pobieżnie, to już znalazłam w niej kilka błędów, które momentalnie rzuciły mi się w oczy. Zaznaczam że nie mam tutaj zamiaru obrazić czy też urazić autorów, a jedynie wyrazić własne zdanie.
1. To raczej liście hoi meredithii …
2. Hoya Mathilde to przecież krzyżówka carnosa x serpens , a nie serpens x carnosa – znaczenie to ma ogromne, gdyż pokazuje która matka a który ojciec – matką oczywiście jest hoja carnosa która została zapylona pyłkiem hoi serpens, a nie odwrotnie.
3. Na zdjęciu widzę kwiaty hoi flagellata …
4. Po sp. zawsze stawiamy kropkę gdyż jest to skrót ( od species )
i kilka innych, mniej lub bardziej ważnych. Nie będę już ich wymieniać, żeby nie było że strasznie się czepiam, ponieważ książka i tak, mimo drobnych niedociągnięć, jest naprawdę bardzo fajna i absolutnie nie żałuję że ją kupiłam. Więcej napiszę po przeczytaniu jej od deski do deski.
Tymczasem skupię się na przyjemniejszych aspektach
Dzięki The Genus Hoya poznałam nową hoję i zachwyciłam się na maxa. HELP – ja ją chcę, bardzo chcę, bardzo, bardzo, bardzo chcę !!! I nie spocznę dopóki jej nie zdobędę.
Hoya solaniflora
tej też szukam…
Już się nie mogę doczekać, aż zatopię się w lekturze
Cudnego, długiego, majowego weekendu ~
Edyta