Kolejne piękne , pełne radości Święta za nami ... Mam nadzieję że czas spędziliście tak samo miło jak ja . Pracy ( szczególnie w kuchni ) było baaaaaardzo dużo ale radości , życzliwości znacznie więcej . Tak oto naładowana pozytywną energią płynącą z rodzinnych spotkań i świątecznych życzeń , zabrałam się intensywnie do pracy , do obowiązków.
Hoya Golden Eye to krzyżówka Michael'a Miyashiro hoi vitellinoides i incrassata . Cóż mogę powiedzieć ? Jest zjawiskowa .
Liście sztywne , o wyraźnym unerwieniu odziedziczyła po mamusi hoi vitellinoides , po tatusiu zaś łatwość zakwitania , bezproblemowość w uprawie i szybki wzrost . Idealna .
Dziś będzie króciutko , bo przedobrzyłam trochę z kuchennymi ( znów ! ) zmianami i padam . W ciągu 4 czy 5 godzin odwaliłam robotę za conajmniej trzech ( wpadł mi do głowy kolejny szalony pomysł ) , ale o tym w następnym poście . Pokażę jeszcze tylko pêle-mêle które ostatkiem sił wymodziłam …
1.Metalową ramkę z odzysku :-) pomalowałam farbą wodną szarą i przetarłam papierem ściernym odkrywając miejscami poprzedni , złoty kolor
2. Przygotowałam grubą warstwę pianki w którą ostatnimi czasy owijam Wam hoje na czas podróży i umieściłam ją na dykcie , następnie owinęłam grubym białym materiałem . Z tyłu spięłam pinezkami .
3, Całość jest grubiutka i miękutka :)
tak wygląda przód
a tak tył
4, a teraz idą w ruch tasiemki …
5, łączenia zabezpieczyłam pinezkami
i włożyłam w ramę
6, No i mam ja sobie pêle-mêle , na kuchennej wisi ścianie , nad szafką na klucze , a co !
Dobrej nocy kochani . Padam na poduchę i życzę wszystkim kolorowych , hojowo - pêle-mêlowych snów :-)
do niebawem
Edyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Wam za słowa pozostawione w komentarzach. Jesteście zawsze tutaj mile widziani!
Thank you for all your words.
Your comments are always very welcome.