Uwielbiam wszystkie hoje i cieszy mnie najmniejsze nawet kwitnienie. Gdy ktoś mi mówi że kocha tylko hojowe liście, a kwiaty to miły, aczkolwiek zbędny dodatek - mam ochotę krzyczeć :-) Bo ja, szczerze mówiąc, uprawiam hoje po to, aby zobaczyć ich kwiaty. To dla mnie nie lada satysfakcja ujrzeć kwiaty na własnoręcznie wypielęgnowanej od niemowlaka roślinie. Dotkąć, powąchać, sfotografować te wdzięczne, niezwykle fotogeniczne modelki... Uwielbiam. To prawda że hojowe liście są piękne, wciąż mnie zaskakują i fascynują, ale zdecydowanie najpiękniejsze są kwiaty.
Hoya lacunosa ‘Eskimo’
***
Dwie hojowe debiutantki szykują się do kwitnienia
oto jedna z nich
Drugiej nawet nie dotykam, żeby pąków nie zrzuciła. Nie oglądam ich również za często, żebym ich czasem nie zauroczyła tfu, tfu Co dzień tylko podglądam, RAZ, tak ‘delikutaśnie’ ...no po prostu, chucham i dmucham na nią i mam nadzieje że mi to wynagrodzi.
***
Zaczynają kwitnąć również ostrojowate, które szczerze uwielbiam, właśnie za bajecznie kolorowe kwiaty i długość kwitnienia. Kohlerie, achimenesy, sinningie, skrętniki, episcie - to również bliskie memu sercu rośliny ( dlatego postanowiłam założyć dla nich osobnego bloga, ale o tym innym razem )
Kohleria ‘Rongo’
i
Streptocarpus ‘Renia’
Serdeczności ślę,
xoxo
Edyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Wam za słowa pozostawione w komentarzach. Jesteście zawsze tutaj mile widziani!
Thank you for all your words.
Your comments are always very welcome.