Wild jungle. To chyba słuszna nazwa na to, co się wyprawia w mojej oranzerii/hojażerii. Totalna dzicz.
Nie panuję nad poplątanymi pędami, których są metry. Niech będą. Niech rosną niczym nie skrępowane. Pamiętajcie że tak rosną o wiele szybciej. Hoje nie lubią ingerencji człowieka i owijania ich na podpory ( szczególnie ku dołowi ), dopóki pędy są nieulistnione. Zawijamy je dopiero, gdy na łysych pędach urosną liście, w przeciwnym wypadku łysolki żółkną, odpadają – w najlepszym wypadku zasuszają stożek wzrostu.
Zapraszam na wycieczkę do hojowej dżungli ;-)
ściskam Was gorąco ( w dosłownym znaczeniu tego słowa :-)
xoxo, Edyta
PS. Ostatnio zostałam ambasadorem pewnej holenderskiej marki nawozów. Jedzie już do mnie paka nawozowych cudów, tak więc najbliższe dni/tygodnie będą pod znakiem testowania różnych fajnych środków. Jak coś mi się wyjątkowo spodoba ( i moim roślinom ), podzielę się z Wami spostrzeżeniami. Buziaki.E.
Piękne, zadbane, czyste. Tylko pozazdrościć:) Widać , Twoją pracę i serce do hoi na tych zdjęciach. Nawet hibiskusa dostrzegłam na 4 zdjęciu od dołu;) czy to on?:)
OdpowiedzUsuń