Posiłki. Setki posiłków. Tysiące.
Tyle, że pękłby nawet Smok Wawelski.
Everest filiżanek i szklanek.
Kosz na brudną bieliznę, Który napełniał się natychmiast po opróżnieniu Jak nienasycony potwór z bajki,
Który pożerał skarpetki i podkoszulki.
Podłogi - niezmierzone stepy,
Podłogi - niezmierzone stepy,
Na które tuż po ich wypastowaniu
Nanosiliśmy tyle piachu i błota.
A jeśli od czasu do czasu pamiętaliśmy o tym,
Aby posprzątać zabawki albo wytarliśmy kilka talerzy,
Albo pobiegliśmy do sklepu po kostkę masła - Jakże byliśmy z siebie dumni.
A jaka Ty byłaś zadowolona.
Najdroższa Mamusiu ...
Dziękuję Ci za drobiazgi,
Zwyczajne sprawy,
Których się zwykle nie docenia;
Błahostki, gdy spogląda się na nie
Z perspektywy codzienności,
A zarazem rzeczy urastające
Do nieogarniętych umysłem rozmiarów,
Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie lata dzieciństwa.
Bardzo Cię kocham, mamo.
**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję Wam za słowa pozostawione w komentarzach. Jesteście zawsze tutaj mile widziani!
Thank you for all your words.
Your comments are always very welcome.