Synonim – crassicaulis ( choć niektórzy twierdzą iż jest to odrębny gatunek)
Pochodzi z Filipin.Znaleziona w Sampaloc , Tayabas prowincji w południowo-wschodniej Manila .
Łatwa ale !!! jak się zaklimatyzuje . Kołkowała u mnie rok i ani drgnęła , wiosną ruszyła z kopyta produkując pędy w sześciu miejscach.
Żarłoczna . Lubi sporo wody i dużo dobrego nawozu .
Nie tak dawno udało mi się zdobyć jej siostrę - incrassatę Moon Shadow .
Pokażę innym razem , jak również zwykłą ,zielonolistną incrassatę która rośnie na metry.
Pokażę Wam coś jeszcze …
Hoya bezimienna – sp. Thailand ( wiadomo tylko tyle że znaleziona w Tajlandii )
Słowo daję że jest świetna .Otrzymałam od roślinnego znajomego Tajlanda , d0słownie 2 liście – jako gratis do sporego zamówienia. Znaleziona przez niego w tajlandzkim lesie , prawdopodobnie nie opisana jeszcze przez nikogo. Rośnie bardzo szybko , cieszy . Liście mechate od spodu , za młodu jasno zielone z widocznymi ciemnymi żyłkami (coś jak hoya globulosa,tylko w wersji mini , w połączeniu z hoya squere) , z czasem ciemnieją a brzegi lekko zwijają się do wewnątrz .
Ciekawa prawda ?
Pytacie co u mnie …
Brak mi czasu . Dosłownie … Wstaję o 5 rano , idę spać o północy … Chcę czerpać z życia jak najwięcej. A pracy sporo i tej wymuszonej i tej dla przyjemności ...
Szkoda mi czasu spędzonego w pracy ,jest tyle ciekawszych zajęć , a pracuję w dwóch miejscach ( 2 zupełnie czym innym zajmujące się firmy) wykonując przy tym zupełnie inne czynności . No ale z czegoś trzeba żyć.W tej pierwszej siedzę za biurkiem 8 godzin (dobrze że mam internet i mogę poodpisywać na Wasze maile ale ciiiiiii ), ta druga to praca w terenie – GPS + samochód ,kontakt z ludźmi , rozmowy , pertraktacje (to dlatego często jak dzwonicie , mój telefon jest wyciszony).Cały dzień na 10 cm obcasach i w miarę wizytowym stroju .
Wracam dosyć późno , przekraczając próg domu zamieniam się w żonę i matkę .Pracującą też ,tylko w domu … Pierwsze co robię to załączam ekspres do kawy i przebieram się w wygodne , “ludzkie” ciuchy :-)
I teraz tak :
Dzieci mają wakacje więc trzeba im zapewnić jakąś rozrywkę . Dom- remont , chcę tak wiele zmienić , tak wiele zrobić sama , własnoręcznie pomodzić – lubię . Malowałam 2 popołudnia ściany w pokoju dziennym – na błękit , i w kuchni – lato różane . Jeszcze nie dokończyłam , jeszcze nie posprzątałam … Czekam na dodatki , meble – białe , skrzynię muszę pomalować ehhh …
Hoye – moja miłość . Trzeba ich dotknąć , dojrzeć , podlać …
W poniedziałki i wtorki wysyłam do Was rośliny , popakować trzeba i na pocztę ‘ze wsi do miasta’ jechać .
Wieczory – kolacja ,ciepła. To tradycja w moim domu . Lubimy celebrować chwile , siąść przy wspólnym stole , podzielić się całodziennymi wrażeniami . Czasami czuć zapach pieczonego chleba (pieczenia chleba nauczyła mnie ,trochę temu , Ania – dziękuję , to bezdyskusyjnie – magia )
Późne wieczory – komputer .Mój wróg i przyjaciel .Dla przyjemności i z obowiązku.
I tak się pytam :Dlaczego człowiek nie ma urlopu ze 2 – 3 miesiące w roku ? Jak zdążyć ze wszystkim ? Dlaczego dni , miesiące ,lata tak szybko mijają ? Dlaczego widzę w lustrze coraz starszą twarz a moje dzieci tak szybko rosną ?
Aż przypomniała mi się Ania Wyszkoni ze swoją piosenką :
Szalona zmęczona
Chyba zbyt wiele od życia chcę
Wciąż biegnę za szybko
A czas próbuje dogonić mnie
Może możesz zatrzymać świat
Bo chciałabym czasem spędzić z Tobą czas
Mogłabym Ci tak wiele dać
Od nowa zakochać nas
(…)
A teraz przecież lipiec – zbiory lawendy i ziół … Od połowy lipca zamieniam się w zielichę i biegam po lasach , łąkach z koszem a później suszę , suszę , suszę … Następnie zamykam w pojemniki i delektuję się zapachem , smakiem …W tym roku schnie samo w tempie błyskawicznym .Polecam moi mili .
Przy okazji zerwałam różany bukiet w ogrodzie . Za kilka dni uschnie i zrobię wianek do dekoracji mojej kuchni .
Dzisiaj czeka mnie jeszcze oberwanie malin i jagody kamczackiej … Na soczek i dżemik , moje skarby uwielbiają …
pozdrowienia różane i hojowe również , a jakże …
Edyta
Z hoi incrassata różnych variegacji wyleczyłam się skutecznie. Próbowałam parę razy i żadnej nie utrzymałam przy życiu. Koniec, kropka. Zadowoliłam się zwykłą variegatą, która o dziwo przeżyła i chyba da radę żyć dalej. Zwykła incrassata zielona też nie grzeszy szybkością we wzroście. U mnie jeden liść rośnie i końca nie widać, z miesiąc będzie!
OdpowiedzUsuń