Uwielbiam te ogromne, żylaste liściory …
Pochodzi ze stajni Teda Green’a.
Przepraszam za świetlistą, fioletową poświatę widoczną na zdjęciach. To przez lampy, którymi doświetlam hoje w salonie. Ta aktualnie rośnie, a ja mam zasadę – nie ruszać, dotykać, przestawiać rosnących hoi. Szczególnie tak kapryśnych jak ta.
Dlatego nie chciałam wyciągać jej do zdjęć, zaplątanej młodymi pędami w sąsiednie rośliny.
Oto młody rosnący liść ( ma już grubo ponad 20 cm :-) :
Pod lampami dodatkowo nabiera kolorków, co daje nieziemsko piękny widok.
Tak, wiele trudnych hoi zaczęło mi rosnąć właśnie zimą, doświetlane specjalistycznymi lampami. Warto doświetlać. Hoje czują się wtedy jak u siebie, w tropikach – gdzie ciepło i słonecznie jest cały rok.
Nie odczuwają wtedy negatywnych skutków polskiej zimy.
***
Moje odkrycie.
‘Wsłuchajcie się w tekst, gdyż jego historia jest niesamowita... Wiersz ten napisała około 1967 roku Halina Poświatowska. Wrodzona ciężka wada serca nie pozwalała jej normalnie funkcjonować. Większość swojego życia spędziła w szpitalu gdzie właśnie poznała Adolfa Poświatowskiego, chorego jak ona. Zostali małżeństwem w 1954 kiedy Halina Poświatowska miała 19 lat. Dwa lata później mąż jej zmarł. Niecałe 10 lat potem ona również znalazła się u schyłku życia. Wtedy zaczęła pisać do niego wiersze...’
Śpiewa niezwykle utalentowany Janusz Radek.
Zahipnotyzowała mnie.
***
pozdrawiam Was serdecznie
Edyta
Przepiękna ta hoja...i faktura, kolor, te żyłki, plamki...wszystko w jednym!
OdpowiedzUsuńCiekawe czy w słonecznym świetle też by mała takie wybarwienie.
Pozdrawiam śniegowo :)